top of page

Bez paniki! to tylko atak paniki

Zaktualizowano: 21 lut 2020




Lęk, mimo że czuwa nad naszym bezpieczeństwem, gdy się pojawia jest dość nieprzyjemnym stanem. Jako dorośli łatwiej zdajemy sobie sprawę z tego, że nasze wyobrażenia nie zawsze pokrywają się z rzeczywistością, a dodatkowo nasz dyskomfort jest tylko przejściowy. Dla dzieci taki rachunek może być jednak bardzo trudny do wykonania. W kwestii lęku, to co pojawia się w ich wyobraźni niewiele różni się od tego co namacalnie mogą doświadczyć. Ze stanu „a co jeśli” np. A co jeśli zaraz wejdzie złodziej przez drzwi do ogrodu,  mogą szybko przejść w stan ucieczki i walki. Stan ucieczki i walki to taki bardzo „zdecydowany” fizjologiczny stan, który dokładnie wie czego od nas chce. Jak sama nazwa wskazuje w momencie zagrożenia mamy uciekać albo walczyć. Proste, co nie? A jednak nie takie proste jeśli realnego zagrożenia tak właściwie nie ma. Nie mamy przed czym uciekać, ani z kim walczyć, no chyba, że z samym sobą, a to niestety proste na pewno nie jest. Wiele możemy zrobić żeby pomóc naszemu dziecku (czy chociażby sobie) wyjść z tego stanu. Możemy użyć technik oddychania albo pochylić się nad sytuacja z ogromnym pokładem empatii i zrozumienia (więcej o tym jak wyjść ze stanu ucieczki i walki TUTAJ). Jednak bywają sytuacje kiedy wydaje się, że jest już na to za późno. I nie ma znaczenia czy stan ten trwał kilka minut czy kilkadziesiąt, ale jeśli sprawił, że fizjologiczne doznania naszego dziecka były tak intensywne, że nie mogło dźwignąć ich ciężaru, jego umysł jakby zaczyna odłączać się od przerażonego ciała. Unosić się wysoko...czasami w poczuciu, że zaraz stanie się coś naprawdę strasznego...w sytuacji mocno kryzysowej, z doznaniem ocierania się o własną śmierć. W momencie kiedy umysł jest jakby nie do końca w ciele, ciężko podjąć z nim logiczną rozmowę o tym czy coś realnie mu zagraża czy nie. I mimo, że wcześniej różne techniki działały by przywrócić nasze dziecko do równowagi, w takim momencie czujemy, że naszymi staraniami możemy rzucać jak grochem o ścianę. Nic, zupełnie nic nie dociera. Ważne by w takim momencie pomóc umysłowi naszego dziecka powrócić z tej górnolotnej podróży. Bo przecież chcemy z nim popracować, tu i teraz! Żeby pomóc mu wrócić, z wszystkimi jego zmysłami możemy poprosić nasze dziecko by wymieniło:


5 rzeczy, które teraz widzi

4 rzeczy, które słyszy

3 rzeczy, które czuje na swojej skórze (np. ubranie, powiew wiatru)

2 rzeczy, których czuje zapach

1 rzecz, której czuje smak


To pomoże ponownie poczuć własne ukorzenienie. Dodatkowo, nasz głos podpowiadający, że to tylko stan przejściowy, postawa przepełniona spokojem, fizyczna bliskość (jeśli dziecko się dobrze z nią czuje) i obecność kipiąca empatią,  będzie niezbędna do miękkiego lądowania dla wirującego wysoko umysłu.


Foto: Annie Spratt




Jeśli podoba Ci się mój wpis, proszę udostępnij go innym. Polub moją stronę na Facebooku


Comments


© 2019 by Podwójnie Wyjątkowi 

WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE, KOPIOWANIE CAŁOŚCI LUB FRAGMENTÓW BEZ ZGODY AUTORA ZABRONIONE

bottom of page