Lęk: jak uspokoić ciało migdałowate?
- Podwójnie Wyjątkowi
- 27 sty 2020
- 4 minut(y) czytania

Nie sposób pomagać dzieciom przeżywającym wysoki lęk nie wiedząc skąd ten lęk pochodzi. Z jednej strony ważne jest by zrozumieć co jest zapalnikiem lęku czyli w jakich okolicznościach się pojawia i co go wyzwala, ale również gdzie jest jego źródło. Jeśli chodzi o zapalniki to odpowiedź jest bardzo indywidualna, a co za tym idzie niezwykle różnorodna. Jeśli jednak zastanawiamy się skąd lęk się do nas odzywa, to odpowiedź jest bardzo prosta, bo lęk ma swój początek zawsze w tym samym miejscu. Jest nim ciało migdałowate. To taka część mózgu której nazwa pochodzi z greckiego słowa „amygdala”. Słowo to określa kształt i wielkość ciała migdałowatego, które właśnie przypomina migdał, a dokładniej mamy takich migdałów sztuk dwie. Po jednym na każdą półkulę. Ciało migdałowate to podkorowa struktura w wewnętrznej części płata skroniowego, będąca częścią układu limbicznego.Ta mała struktura odpowiada za ludzkie emocje, a w szczególności za lęk oraz pochodne jemu zachowań tj. walkę i ucieczkę.
Ciało migdałowate to taki nasz przyjaciel, który odzywa się nawet nieproszony by chronić nas przed zagrożeniem. Jeśli np. goniłby nas dzik czy inna bestia to stawia nas w pełnej mobilizacji i umożliwia ucieczkę lub odpowiednią reakcję by nas chronić. Bez chwili wytchnienia jest uważny żeby nic złego nam się nie przytrafiło. Ciało migdałowate naprawdę ciężko pracuje, bo reaguje nie tylko na realne zagrożenie, ale również na nasze myśli, które przewidują jakieś zagrożenie lub ewentualne pojawienie się silnych emocji np.wypadek, choroba, otrzymanie złej oceny itp. Dodatkowo w sytuacji dużego zagrożenia wyłącza wszystkie procesy zdolne do racjonalnego myślenia, podejmowania decyzji czy analizę konsekwencji naszego postępowania (kora przedczołowa). Wszystko po to by nas chronić. Bo wiadomo lepiej szybko uciekać z płonącego budynku niż tracić czasu na zastanawianie się czy potrzebny nam do tego paszport i gdzie on teraz tak właściwie jest. Reakcja przed niebezpieczeństwem ma być przede wszystkim szybka dlatego nie ma czasu na myślenie. Podsumowując, ciało migdałowate to naprawdę super gość taki bodyguard, któremu z wyrazami uznania możemy każdego dnia przybić piątkę.
Ale co jeśli ten nasz ochroniarz we wszystkim widzi realne zagrożenie życia, mimo, że wcale go tam nie ma?
No właśnie tu pojawia się problem. Problem, który jest fundamentem zaburzenia lękowego czyli nadreaktywność ciała migdałowatego.
.
Jak to wygląda w praktyce i jak możemy uspokoić ciało migdałowate naszego dziecka?
Powiedzmy, że nasze dziecko ma wejść do ciemnego pokoju. Pojawiają się u niego myśli, że w ciemnym pokoju na pewno czai się jakiś potwór. Ciało migdałowate nadchodzi z pomocą i stawia nasze dziecko w pełnej mobilizacji. Wszystko po to, by uchronić je przed niebezpieczeństwem czyli wymyślonym, zaczajonym potworem. Dziecko zaczyna oddychać szybciej, przyspiesza się bicia jego serca, ciało migdałowate wysyła sygnał do ucieczki, walki lub w niektórych przypadkach zamrożenia. To dość intensywny sygnał, bo przecież ciało migdałowate to ochroniarz, który porządnie wykonuje swoją pracę i nie chce żeby coś złego się wydarzyło. Dziecko jest przerażone.
Na to wszystko wchodzimy my, rodzice i ze spokojem mówimy:
- spokojnie, przecież w twoim pokoju nie ma żadnego potwora...
Działa???
Czasami może i działa, ale jeśli lęk jest bardzo wysoki to jest duże prawdopodobieństwo, że ciało migdałowate wyłączyło już procesy racjonalnego myślenia i największe nasze zapewnienie, że potwora nie ma i zupełnie, ale to zupełnie nie ma się czego bać, nie zadziała.
Dlatego lepszym sposobem jest „uspokojenie” najpierw ciała migdałowatego. Wykonało już przecież porządnie swoją robotę, pomoc nadeszła i teraz może usiąść wygodnie w fotelu i obserwować ciąg wydarzeń.
By uspokoić ciało migdałowate, dobrze zwrócić uwagę na sposób w jaki mówimy. Nie za głośno, spokojnie i nie za dużo. Dajmy znać, że jesteśmy w tym całym zamieszaniu razem z dzieckiem i wiemy, że sytuacja w której się znalazło faktycznie nie jest łatwa.
Możemy powiedzieć np:
-rozumiem, że ciemny pokój może czasem wyglądać mniej bezpiecznie…
-widzę, że coś Cię tutaj porządnie wystraszyło...
-To całkiem naturalne, że tak się czujesz kiedy ….
Wiele dzieci (nie wszystkie) w czasie przeżywania silnego lęku potrzebuje poczuć się bezpiecznie poprzez fizyczną bliskość, dlatego nasza bliskość, przytulenie może być bardzo ważne.
Nasze słowa i bliskość nie zawsze jednak wystarczą dlatego pomocna może okazać się praca nad oddechem. Oddech przerażonego dziecka zazwyczaj jest szybki i krótki. Jego zwolnienie i wydłużenie pomoże na powrócenie go do równowagi. Takiej techniki najlepiej nauczyć dziecko w czasie kiedy jest spokojne żeby później w trudnej sytuacji mogło go wykorzystać.
Jedną z technik wydłużenia oddechu może być „Gorąca czekolada”.
Wyobraźcie sobie, że macie przed sobą kubek gorącej czekolady. Najpierw chcecie powąchać jej słodki i przyjemny zapach, zatrzymać się na chwilkę, a potem podmuchać gorącą czekoladę, by ją ostudzić i wreszcie się jej napić. Licząc do trzech „powąchaj” czekoladę, zatrzymaj w środku oddech na jeden i wypuść powietrze licząc do trzech. 3 x 1 x 3. Ważne by takie ćwiczenie powtórzyć przynajmniej 4 razy.
Jeśli Twoje dziecko jest już spokojne możecie porozmawiać o tym co doda mu odwagi i siły. Dzieci często potrafią same zaproponować idealne dla nich rozwiązania. Ogólna zasada to: nic na siłę, nawet najmniejszymi kroczkami można iść do przodu. Ważne by pozwolić dziecku odkryć siłę która pozwoli mu na te maleńkie kroczki. Zaburzenie lękowe to prawdziwa walka, ale w małych wojownikach jest siła i moc, niech powoli odkryją ją w sobie.
foto: Xavier Mouton Photographie
Jeśli podoba Ci się mój wpis, proszę udostępnij go innym.
Polub moją stronę na Facebooku
Comments